niedziela, 17 marca 2013

chapter three

Annabell POV:

"Justin Bieber, miło cię poznać" chłopak pewnie wyciągnął ku mnie rękę. Teraz, kiedy o tym wspomniał, rozpoznałam jego twarz pod szarym kapturem. Nie mogę powiedzieć, że nie byłam co najmniej zafascynowana jego urodą, ponieważ byłoby to kłamstwo.

"Mnie też miło" wyszeptałam, czując się bardziej nieśmiała niż kiedykolwiek. Uśmiechnął się, kucając do poziomu Johna.

"Jaki jest twój kumpel na imię?"

"John Woods" uśmiechnął wtulając w ramiona Justina "ale możesz nazywać mnie Jo" Justin zaśmiał się, z łatwością sadzając go na swoim kolanie.

"Jesteś słodki" pochwalił go mierzwiąc włosy Johna. Choć poznaliśmy się przypadkowo i w dość dziwnej sytuacji chłopcy nieźle się dogadywali. Mogłabym wręcz powiedzieć, że wyglądali razem niezaprzeczalnie uroczo.

"Możesz pohuśtać mnie na huśtawce?" John zapytał, czując się w pełni komfortowo w ramionach zupełnie obcego człowieka.

"Uhhh pewnie" powiedział patrząc na mnie z prośbą o zgodę "jeśli to jest w porządku?"

"Właściwie to lepiej będzie" zaczęłam, ignorując mój telefon wibrujący w kieszeni "John, chyba nie chcesz przegapić kolacji, lepiej jeśli już pójdziemy."

"Możesz do nas przyjść, jeśli chcesz" mój braciszek zaproponował grzecznie "tata robi dziś makaron zanim wyjedzie."

"Właściwie John nie sądzę, mamusia i ta-"

"Chciałbym" Justin przerwał mi w połowie zdania "uwielbiam makaron."

"Bardzo mi przykro, ale dzisiaj naprawdę to niezbyt wygodne dla nas" skrzywiłam się, chwytając Johna od niego przed rozpoczęciem mojego spaceru z powrotem do domu.

"Annie, zaprośmy go do nas" chłopiec jeknął, kopiąc nogami, przez co prowadzenia go było niezwykle trudne.

"Przestań" poprosiłam i niemal podskoczyłam, kiedy Justin pojawił się za moimi plecami.

"P-poczekaj" wysapał, biorąc kilka chwil, aby złapać oddech.

"Spójrz naprawdę muszę iść" westchnęłam "co muszę zrobić, abyś zostawił nas w spokoju?"

"Numer, daj mi swój numer" uśmiechnął się.

"Dlaczego?"

"Wydajesz się naprawdę słodką dziewczyną i chcę cię bliżej poznać" nie wiedziałam co powinnam zrobić, stałam zszokowana, nie byłam pewna czy powinnam dać mu swój numer, mimo, że był bardzo uroczy.

"Dobrze, daj mi swój telefon" powiedziałam po chwili namysłu. Usłyszałam jak powiedział pod nosem ciche "tak", najwyraźniej z siebie dumny. Wyciągnął błyszczący nowy biały iPhone 5, wpisując hasło przed podaniem mi go.

"Tutaj"  mruknął, podając go, dzięki czemu mogłam uzupełnić swoje dane kontaktowe.

"Dzięki wspaniała" kliknął i po chwili mój telefon zadzwonił w kieszeni "nie podawaj mojego numeru dalej. Zadzownię do ciebie wieczorem." odwrócił się na pięcie machając na pożegnanie.

"Okej, cokolwiek" przewróciłam oczami, ściskając mocniej Johna w moich ramionach "mogę zagwarantować ci jedno Johny."

"Co?"  wymamrotał sennie, opierając głowę w zgięciu mojej szyi.

"On nie zadzwoni".

***

Krótki, nudny, z punktu widzenia Ann. Mam od jutra rekolekcje, może znajdę czas na napisanie czegoś ciekawszego. Czyta ktoś w ogóle?

niedziela, 10 marca 2013

chapter two

Justin POV:


"Cholera, ona odchodzi, co mam teraz zrobić?" Jęknąłem.

"Nie pomagam Ci" Fredo oświadczył "nie mogę uwierzyć, że bierzesz bezbronną dziewczynę pod uwagę. Stary Justin nigdy by czegoś takiego nie zrobił."

"Tak, cóż, stary Justin dojrzał i nie jest już taki jak przedtem" splunąłem na ziemię "teraz pomóż mi znaleźć sposób, aby zdobyć jej numer telefonu."
"Nie ma mowy, nie chcę mieć z tym nic wspólnego, wracam do domu" obrócił się na piętach.


"Co zamierzasz zrobić? Zadzwonić do mamusi, żeby Cię odebrała?" zwróciłem się do niego wkurzony.


"Wrócę na pieszo, odezwij się jak zmądrzejesz" odszedł zostawiając mnie samego. Dobrze, a więc muszę to zrobić na własną rękę.

 

 

Annabelle POV:

 

"Ann, chce mi się siusiu" mruknął John, gorączkowo skacząc z jednej nogi na drugą.

"Nie wytrzymasz?" Skrzywiłam się


"Nie, to pilne" jęknął kontynuując poprzednią czynność.


"Ok, chodź" wziąłem go za rękę, podąrzając w stronę najbliżej toalety.

"Annie, nie mogę tam iść sam, to przerażające."

"Kochanie, nie mo pójść z Tobą" westchnęłam. Zastanawiałam się co powinnam w takiej sytuacji zrobić. Zmusić go do pójścia samemu, czy zaprowadzić do damskiej.


 

 

Justin POV:



"Gdzie ona poszła?!" Mruknąłem rozglądając się po parku w poszukiwaniu wybranej przeze mnie wcześniej brunetki. To wszystko wina Fredo. Jeśli nie zachowywał by się tak dziecinnie, wciąż miałbym ją na oku. Teraz mogła przepaść. Myśl Justin, myśl. Gdzie mogła pójść zwyczajna nastolatka? Może ona musiała skorzystać z toalety? Racja. Zacząłem biec, byleby by odnaleźć ją jak najszybciej. Miałem nadzieję, że jeszcze ją zastanę w parku. Musiałem wyglądać jak szalony biegnąc środkiem ścieżki, trącając nieznajomych po drodze. Oczywiście, stała tam. Razem z małym chłopcem, który wyglądał, jakby miał zaraz wybuchnąć płaczem. Po raz kolejny mój instynkt mnie nie zawiódł.

"Annie, nie mogę tam iść sam, to przerażające" usłyszałem co mówił.

"Kochanie, nie mogę iść z Tobą" westchnęła.

"Przepraszam, przypadkiem usłyszałem, że potrzebujesz pomocy" dotknąłem delikatnie jej ramienia, przez co odwróciła się i na mnie spojrzała. Uśmiechnąłem się "Mogę go zabrać, jeśli chcesz" zaproponowałem.

"Uhmm" zawachała się, spojrzała na chłopca trzymającego własne krocze przez dłuższą chwilę. "Mógłbyś? John, ten miły chłopak.."

"Justin" posłałem jej czarujący uśmiech.

"Umm, Justin zabierze Cię do toalety. W porządku? Będe tu na Ciebie czekała, obiecuję" zapewniła chłopca o tym, że będzie tu cały czas.


"Hej kolego" kucnąłem, zwracając się do chłopca z uśmiechem. Przypominał Jazzy, był równie nieśmiały jak ona.

"Cześć" szepnął. Wyciągnąłem do niego rękę, którą delikatnie złapał i zaprowadziłem do łazienki. Po zakończeniu wszystkiego, nawet pomogłem mu umyć ręce. Zaprowadziłem go z powrotem do, jak zakładam, jego siostry.

"Bardzo Ci dziękuje" uśmiechnęła się się z wdzięcznością.

"Żaden problem. Ty znasz moje imię, jednak ja nie znam twojego. Jak się nazywasz?"

"Annabelle."

"Piękne imię dla pięknej dziewczyny" uśmiechnąłęm się. Jeśli chcę, żeby mnie polubiła, muszę wydawać się jej przyjazny.

"Wyglądasz jakoś dziwnie znajomo" na jej policzkach pojawiły się rumieńce, które próbowała ukryć pod burzą opadających na jej twarz kręconych włosów. Uśmiechnąłem się pod nosem. "czy ja Cię znam?" Uhhh, a kto nie?


"Justin Bieber, miło mi Cię poznać."



***

A więc poznali się, co z tego wyniknie? Co dokładnie knuje Justin?

niedziela, 3 marca 2013

chapter one


Justin POV:



"Oceny Punk'd wzrosną, jeśli zostaniesz gospodarzem. Zarobisz niezłą kasę!"



"Justin wychodzimy. To nie dla nas" Scooter gorączkowo pokręcił głową  wysunięty na wielkim, czarnym krześle na końcu stołu konferencyjnego, zanim mogłem dojść do słowa. MTV chciało mnie gościć w swoim najnowszym programie. Wzięcie udziału w Punk'd miało mnie oderwać od gwiazdorskich wybryków, których w ostatnim czasie było dużo. Wielu celebrytów chciało mnie zobaczyć na ekranie, chcieli zobaczyć jak długo mogłem prowadzić jeden żart. Ofiarami moich dowcipów mieli być zwykli ludzie.



"Cholera, Scooter to ja podejmuję decyzje, nie ty!" Syknąłem zaciskając pięści i uderzając nimi o konferencyjny stół, powodując tym upadek mojego telefonu na ziemię oraz roztrzaskanie go na miliony drobnych kawałeczków. Nieważne. Jestem Justin Bieber, mam telefony za darmo.



"To nie żart, to nie jest nawet śmieszne "Scooter warknął "Wychodzimy. Teraz".
 

"Zrobię to, tak czy siak" Zignorowałem jego zakaz i złożyłem czytelny podpis na dole umowy.


"To przyjemność z tobą interesy. Będziemy w kontakcie" uśmiechnął się "zanim zadzwonię masz czas, aby wybrać swój pierwszy cel".



"Dzięki bracie, zrobię to jutro".



Annabelle POV:



"Annie! Pchaj mnie! "Mój trzyletni braciszek John krzyczał uśmiechając się. Zacisnął palce wokół metalowych łańcuchów huśtawki. Delikatnie pchnęłam, by rozbujać huśtawkę.



"Wyżej! Wyżej!" Krzyczał machając nogami z podniecenia.



"Trzymaj się mocno" Zaśmiałam się pchając go mocniej, przez co huśtawka bujała się wyżej, jak sobie życzył. Słuchałam jak piszczał z zachwytu. To nie był udany dzień, ale chciałem oczyścić umysł z wszystkiego co działo się z domu. Wzięłam ze sobą John'a, by chociaż on mógł mieć miły dzień.



"Kto wpuścił tu tę dziwkę?!" Zadrwiła przechodząca niedaleko dziewczyna ze szkoły. Spojrzałam w ziemię, kiedy przebiegła obok ze złośliwym uśmieszkiem. Rzuciła jeszcze kilka kąśliwych uwag pod moim adresem i zawróciła w stronę, z której przybyła. Poczułam krople deszczu na dłoniach. John chwycił mnie za rękę i jak najszybciej poszliśmy w stronę samochodu, którym tu przyjechaliśmy. Gorące łzy zaczęły cieknąć po moich policzkach. W szkole byłam nowa, czułam, że zastraszanie mnie było nieuniknione. 



"Ann! Ann" Jhon pisnął wyrywając mnie z moich myśli.



"Przepraszam" Pokręciłam głową i popchnęłam go w kierunku auta.






Justin POV:




"Dlaczego nie zrobisz dowcipu jakiemuś gościowi? To gówniany żart, nie jest zabawny" Fredo jęknął, zatrzaskując drzwi do mojego samochodu.



"Wyluzuj Fredo, nie ma nic złego w nieszkodliwych żartach".



"Nie jest nieszkodliwy!"



"Cokolwiek powiesz koleś" Rozglądałem się po parku, kiedy moją uwagę przykuła drobna brunetka. Była chyba w moim wieku, popychała małego chłopca na huśtawce. Nie było w niej nic nadzwyczajnego. Była zwyczajna. Zwykłe ubranie. Zwyczajne włosy. Wystarczająco zwykła. Mam nadzieję, że również wystarczająco łatwowierna.



"Ona. Wybieram ją" Wskazałem swój najbliższy cel.







***




Mam nadzieję, że komuś się spodoba. Będzie to krótkie opowiadanie. Rozdział pierwszy zdradza mniej więcej fabułę. Zapraszam do czytania i komentowania. :')

actors




Annabelle Woods 




Justin Bieber




Emily Rodrigues





 Patrick Anderson